poniedziałek, 27 października 2014

Madera, raj na Oceanie Atlantyckim


Uwielbiam gotować, jeść, smakować, ale podróżować kocham od lat. Choć jeszcze w swych wojażach nie przekroczyłam granic Europy, na myśl o wyjeździe cieszę się jak dziecko, niezależnie od tego czy to odpoczynek w kraju, czy poza nim. Każdy wypad pozwala nam się oderwać od dnia codziennego, na chwilę zapomnieć o troskach, spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, poznać nowe miejsce, ludzi, zwyczaje, tradycje, kuchnie. Każda podróż nas czegoś uczy, oswaja świat. Pozwala nam się nim zachwycać, bo w nieznanym miejscu wszystko przyjmujemy na nowo, dostrzegamy to, na co miejscowi nie zwracają uwagi. Zaś po powrocie do domu swoje otoczenie (przynajmniej przez kilka pierwszych dni) również przyjmujemy inaczej, bardziej świadomie.

Jednak wracając do sedna, piszę ten post by podzielić się z Wami wrażeniami z wakacji, na które wraz z Najukochańszym wyjechaliśmy z początkiem paźdzernika na Maderę, nazywaną krainą wiecznej wiosny i podzwrotnikowym rajem, co w pełni potwierdzamy!



Choć pobyt na wyspie oferuje wiele biur podróży, z wielkiej niechęci do wyjazdów zorganizowanych w dwa dni zaplanowaliśmy go sami. Ale o tym później.

Przed podjęciem decyzji o destynacji, dosyć wnikliwie zapoznałam się z warunkami klimatycznymi, jakie panują na Maderze. Wszystkie źródła zgodnie podają, że temperatura powietrza w miesiącach lipiec - październik waha się w granicach 24 - 25 stopni w dzień oraz 17 - 19 stopni w nocy. Dla nas idealna na odpoczynek, nie za niska, nie za wysoka :) Największym zmartwieniem jest fakt, że od października do marca trwa "pora deszczowa" i średnio siedem dni w każdym z tych miesięcy to dni deszczowe. "Pikanterii" dodaje fakt, że niedawno, bo w 2010 roku, na wyspie miała miejsce klęska żywiołowa spowodowana przez obfite deszcze, które wywołały powodzie, lawiny błotne, osunięcia gruntów i 47 ofiar śmiertelnych. Na szczęście podczas 8-dniowego pobytu nie spadła na nas ani kropla deszczu ;)

Na Maderę przylecieliśmy 1. października, pięknego, słonecznego dnia.


Według miejscowej legendy, gdy Bóg stworzył świat, był bardzo zadowolony ze swojego dzieła. Ucałował z zachwytem Ziemię i w miejscu po boskim pocałunku powstała Madera.

Nie sposób się nie zgodzić z tą opowieścią, gdy wyspa zachwyca od pierwszych chwil pobytu, już na lotnisku!


Nocleg zarezerwowaliśmy w stolicy wyspy, Funchal i dojechaliśmy do niego taksówką, umawiając się z góry na cenę przejazdu.

Pokoju poszukiwaliśmy za pośrednictwem wielu serwisów, m.in. tripadvisor.com i booking.com. Istotne przy podejmowaniu decyzji była lokalizacja, widok na ocean, śniadania wliczone w cenę pobytu, lokalizacja w pobliżu centrum miasta, cena i co najważniejsze - opinie użytkowników. Swoisty casting wygrał Residencial Pina, usytuowany za wzgórzu, z widokiem na wybrzeże, własnym basenem i doprawdy fajną obsługą, która już kilka minut po dokonaniu rezerwacji mailowo okazała swe zainteresowanie gośćmi.

Fot. Stołówki. 

Fot. Budynki, basen, teren w koło i widok z Residencial Pina

Z góry chcę Was uprzedzić, że wpis ten nie będzie obiektywny, lecz do znudzenia subiektywny, a zachwytom w nim nie będzie końca, ponieważ podczas ośmiodniowego pobytu nie było nic, co nam się nie podobało. Może za wyjątkiem komarów, jakie odwiedzały nas podczas snu, a ich schwytanie graniczyło z cudem!


Zwiedzając wyspę można zauważyć wiele starszych osób, które nie zamykają się w domu, a spędzają ze sobą czas na świeżym powietrzu. Powszechne są spotkania mężczyzn grających w karty i warcaby oraz "tłumy" gapiów :)


Ponieważ Madera jest pochodzenia wulkanicznego, ma górzyste ukształtowanie, jazda samochodem po niej, dla nas obserwatorów, mrozi krew w żyłach. Strome uliczki, ostre zakręty na których samochód potrafi się zawiesić, to codzienność Maderczyków, którzy wybierają zazwyczaj małe, zwrotne autka, a parkują na centymerty.


Jednym z flagowych wyrobów mieszkańców wyspy są rzeczy wykonane z korka, które zadziwiają :) Poniżej zdjęcia asortymentu sklepu, który specjalizuje się w tych produktach.


Kolejnymi tradycyjnymi wyrobami na Maderze są produkty z wikliny, wino Madeira, tradycyjny haft ręczny i uprawa bananów.


Wspomniane banany to zupełnie inne w smaku owoce od tych, jakie są dostępne w polskich sklepach! Są słodsze, bardziej kremowe, absolutnie niesamowite! Są również dosatkiem do najbardziej charakterystycznej potrawy z ryb espada com banana, czyli panierowany filet ryby pałasz ze smażonym na maśle bananem i dodatkami. Danie absolutnie warte skosztowania.



Kuchnia na maderze to doprawdy raj dla smakoszy. Lepiej niż słowa opowiedzą o niej zdjęcia regionalnych potrawjakimi są m.in. zapiekany maderski chlebek z masłem czosnkowym, zazwyczaj podawany jako przystawka (czekadełko), mięczaki, zupa z chlebem, ośmiornica, ...

Fot. Chlebek bolo de caco

Fot. Przystawka, dwa rodzaje mięczaków lapas grelhadas żyjące na skałach, które w muszelkach są zapiekane z masłem czosnkowym i serwowane prosto z patelni

Fot. Tapas

Fot. Tuńczyk

Fot. Ośmiornica w oleju z cebulą

Fot. Ośmiorniczka z occie winnym z papryką ostrą

Fot. Śledź w oleju

Fot. Tradycyjna zupa chlebowa z tymiankiem i jajkiem w koszulce

Fot. Ośmiornica na sposób tradycyjny :) czyli podana w gorącym naczyniu, w dużej ilości oliwy, z warzywami

Fot. Zupa ze skorupiakami

Fot. Szaszłyk z kalmarów oraz langustynki z grilla wraz z dodatkami

Fot. Smażone szprotki

Fot. Estepada, czyli szaszłyk z mięsa wołowego marynowanego w czosnku, liściach laurowych i maderze (winie)

Fot. Sałatka z McDonald's ;)

Fot. I deser - uwielbiane przeze mnie lody!!!

Obok jedzenia, podziwiania przyrody, najprzyjemniejsze w naszym pobycie były bezcelowe, niespieszne spacery (nie)utartymi szlakami i poznawanie tego miejsca.

Fot. Widok z restauracji w marinie, Funchal

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, a w cudownym towarzystwie czas przelatuje przez palce!

Ciężko było opuszczać to niesamowite miejsce, jednak świadomość, że kiedyś tu wrócimy dodawała nam otuchy :)

Fot. Zdjęcia z lotniska na Maderze

Madera to miejsce dla każdego, kto lubi południowe klimaty, piękną przyrodę, kąpiele w słońcu i oceanie oraz choć trochę aktywny wypoczynek :)

Podstawowe koszty naszych wakacji w przeliczeniu na jedną osobę, to:
  • lot czarterowy w dwie strony liniami enterair: 700 zł
  • nocleg w pokoju 2-osobowym z łazienką, balkonem, widokiem na ocean, basenem na terenie obiektu i śniadaniami wliczonymi w koszt pobytu: 140 euro, czyli ok 600 zł
  • przejazd taxówką z lotniska do hoteliku: 65 zł (30 euro / 2 osoby)
  • autobus z Funchal na lotnisko: 14 zł
  • cena obiadu w zależności od miejsca, to koszt od 3 euro (zupa), 7 / 8 euro do 20 euro (drugie danie)

Jeśli choć trochę zainteresowała Was ta niesamowita wyspa, poniżej linki do wpisów / fotorelacji z miejsc, które odwiedziliśmy :)

FUNCHAL
MONTE - ogród botaniczny na wzgórzu
CAMARA DE LOBOS
MOCHICO
SANTA CRUZ

2 komentarze:

Istria pisze...

EH, ach, och! Madera!! Również i moje marzenie! Gratuluję i zazdroszczę :)

Unknown pisze...

Bardzo, bardzo, bardzo polecamy!
Cudowny, rajski zakątek ziemi, do którego będziemy wracać :)